Pojechałam z koleżanką na 3 dni do Bostonu, gdzie miałyśmy potwornego pecha, ale opiszę to kiedy indziej. Kiedy wróciłam do domu okazało się, że w piątek przed moim wyjazdem host tata stracił pracę. W związku z tym już mnie nie potrzebowali/nie mogli sobie pozwolić. Pracowałam jeszcze 2 tygodnie. Rematch oficjalnie zaczął mi się w piątek, więc zostałam z nimi jeszcze jeden tydzień już nie pracując. I później przeprowadziłam się do mojej LCC. Byłam to sobota i dokładnie tego dnia weszła mi na konto rodzina u której jestem teraz. To był dokładnie weekend 4 lipca, więc wyjechali na te 3 dni z miasta. Spotkałam się z nimi 4 lipca wieczorem. I tego samego dnia jak dojechali do domu dostałam od nich sms, że są na mnie zdecydowani. I takim oto sposobem w piątek, tydzień temu, przeprowadziłam się do mojej nowej rodziny do Vienny, 20 minut od mojego wcześniejszego domu. I teraz się opiekuję dwoma dziewczynkami 12 i 8 lat. Trzymajcie za mnie kciuki :)
I believe I can fly
piątek, 15 lipca 2016
Blogowy powrót
Wiem długo mnie tu nie było. Nie ma nawet co się tłumaczyć czemu, a każdy kto tutaj jest wie, że często jest ciężko z czasem. Ale wychodzi na to, że będę mieć teraz więcej czasu. A dlaczego? No cóż, niestety ostatnio byłam w rematchu i jestem już u nowej rodzinki.
Kiedy szukałam rodziny będąc jeszcze z Polsce starałam się być bardzo rozważna. Wierzyłam, że nie spotka mnie coś takiego jak rematch. Co prawda na początku jak przyjechałam rozważałam rematch, ale stwierdziłam, że wszystko się ułoży. Rodzina i ja musimy przywyknąć do nowej sytuacji i wszystko będzie dobrze. No i tak było. Przywiązałam się do dzieci, one do mnie. Już dwa tygodnie minęły jak nie mieszkam z moją starą rodziną, a mój dwulatek nadal tęskni. Podjęłam nawet decyzję o przedłużeniu programu i się zastanawiałam czy zostać z nimi, czy zmienić. Już byłam prawie pewna, żeby zostać przede wszystkim ze względu na dzieci, których po prostu nie chciałam zostawiać. Nie chciałam się przywiązywać do nowych dzieci. Ale widocznie los zdecydował inaczej.
Pojechałam z koleżanką na 3 dni do Bostonu, gdzie miałyśmy potwornego pecha, ale opiszę to kiedy indziej. Kiedy wróciłam do domu okazało się, że w piątek przed moim wyjazdem host tata stracił pracę. W związku z tym już mnie nie potrzebowali/nie mogli sobie pozwolić. Pracowałam jeszcze 2 tygodnie. Rematch oficjalnie zaczął mi się w piątek, więc zostałam z nimi jeszcze jeden tydzień już nie pracując. I później przeprowadziłam się do mojej LCC. Byłam to sobota i dokładnie tego dnia weszła mi na konto rodzina u której jestem teraz. To był dokładnie weekend 4 lipca, więc wyjechali na te 3 dni z miasta. Spotkałam się z nimi 4 lipca wieczorem. I tego samego dnia jak dojechali do domu dostałam od nich sms, że są na mnie zdecydowani. I takim oto sposobem w piątek, tydzień temu, przeprowadziłam się do mojej nowej rodziny do Vienny, 20 minut od mojego wcześniejszego domu. I teraz się opiekuję dwoma dziewczynkami 12 i 8 lat. Trzymajcie za mnie kciuki :)
Pojechałam z koleżanką na 3 dni do Bostonu, gdzie miałyśmy potwornego pecha, ale opiszę to kiedy indziej. Kiedy wróciłam do domu okazało się, że w piątek przed moim wyjazdem host tata stracił pracę. W związku z tym już mnie nie potrzebowali/nie mogli sobie pozwolić. Pracowałam jeszcze 2 tygodnie. Rematch oficjalnie zaczął mi się w piątek, więc zostałam z nimi jeszcze jeden tydzień już nie pracując. I później przeprowadziłam się do mojej LCC. Byłam to sobota i dokładnie tego dnia weszła mi na konto rodzina u której jestem teraz. To był dokładnie weekend 4 lipca, więc wyjechali na te 3 dni z miasta. Spotkałam się z nimi 4 lipca wieczorem. I tego samego dnia jak dojechali do domu dostałam od nich sms, że są na mnie zdecydowani. I takim oto sposobem w piątek, tydzień temu, przeprowadziłam się do mojej nowej rodziny do Vienny, 20 minut od mojego wcześniejszego domu. I teraz się opiekuję dwoma dziewczynkami 12 i 8 lat. Trzymajcie za mnie kciuki :)
Etykiety:
Au pair,
cultural care,
rematch,
Virginia
Lokalizacja:
Vienna, Wirginia 22180, Stany Zjednoczone
sobota, 27 lutego 2016
Boże Narodzenie
Amerykanie mają świra na punkcie Bożego Narodzenia. Dekoracje świąteczne można zobaczyć długo przed świętami. To zdjęcie zostało zrobione na początku listopada.
Ale szaleństwo na dobre zaczyna się tuż po Święcie Dziękczynienia. Wtedy wszyscy zaczynają dekorować swoje domy, oczywiście też centra handlowe i ulice miast. A we wspomnianych centrach handlowych można spotkać świętego Mikołaja. Ale po kolei.
PARADA
Bardzo popularne są tutaj parady świąteczne, które są urządzane w większych Town Center. Ja też się na jedną wybrałam w mojej okolicy. A miała ona miejsce dokładnie dzień po Święcie Dziękczynienia w piątek, Na szczęście miałam wtedy wolne :)
POKAZY ŚWIATEŁ
Bardzo popularne jest tutaj przygotowywanie takich pokazów w okolicznych parkach, ogrodach. Były nawet w Waszyngtońskim Zoo, niestety tam się nie wybrałam. Ale za to odwiedziłam ogród botaniczny w Viennie. Bardzo fajne dekoracje. Niestety w połowie oglądania wyładowały mi się baterie w aparacie i mam mało zdjęć z tego wydarzenia.
No i po całym tym szaleństwie przyszła w końcu pora na...
ŚWIĘTA
Jak wiadomo jest to najtrudniejszy czas dla wszystkich au pair. W ostatniej chwili dowiedziałam się, że jednak w wigilie nie pracuję. Dzięki temu mogłam porozmawiać trochę z rodziną przed ich wigilią. Było to trochę dziwne, ale bardzo miłe, bo u nas zawsze jest bardzo dużo osób na wigilii.
Natomiast wigilię tutaj spędziłam w towarzystwie polskich au pair w DC. Jestem im wszystkim za to bardzo wdzięczna. Było niesamowicie. Po kolacji prawie wszyscy pojechaliśmy do polskiego kościoła na pasterkę i potem do domu.
Rano oczywiście wspólne otwieranie prezentów. Byłam na prawdę zaskoczona tym ile dostałam. A popołudniu pojechałam do koleżanki w Maryland gdzie zostałam do niedzieli.
Na szczęście te święta nie były takie złe :)
Ale szaleństwo na dobre zaczyna się tuż po Święcie Dziękczynienia. Wtedy wszyscy zaczynają dekorować swoje domy, oczywiście też centra handlowe i ulice miast. A we wspomnianych centrach handlowych można spotkać świętego Mikołaja. Ale po kolei.
PARADA
Bardzo popularne są tutaj parady świąteczne, które są urządzane w większych Town Center. Ja też się na jedną wybrałam w mojej okolicy. A miała ona miejsce dokładnie dzień po Święcie Dziękczynienia w piątek, Na szczęście miałam wtedy wolne :)
ZAPALENIE CHOINKI
Nie obyło się oczywiście bez uroczystego zapalenia choinki w DC. Podczas tego wydarzenia można było posłuchać męskiego chóru z jednej z uczelni. Także warto było poświęcić na to swój czas :)
Bardzo popularne jest tutaj przygotowywanie takich pokazów w okolicznych parkach, ogrodach. Były nawet w Waszyngtońskim Zoo, niestety tam się nie wybrałam. Ale za to odwiedziłam ogród botaniczny w Viennie. Bardzo fajne dekoracje. Niestety w połowie oglądania wyładowały mi się baterie w aparacie i mam mało zdjęć z tego wydarzenia.
No i po całym tym szaleństwie przyszła w końcu pora na...
ŚWIĘTA
Jak wiadomo jest to najtrudniejszy czas dla wszystkich au pair. W ostatniej chwili dowiedziałam się, że jednak w wigilie nie pracuję. Dzięki temu mogłam porozmawiać trochę z rodziną przed ich wigilią. Było to trochę dziwne, ale bardzo miłe, bo u nas zawsze jest bardzo dużo osób na wigilii.
Natomiast wigilię tutaj spędziłam w towarzystwie polskich au pair w DC. Jestem im wszystkim za to bardzo wdzięczna. Było niesamowicie. Po kolacji prawie wszyscy pojechaliśmy do polskiego kościoła na pasterkę i potem do domu.
Rano oczywiście wspólne otwieranie prezentów. Byłam na prawdę zaskoczona tym ile dostałam. A popołudniu pojechałam do koleżanki w Maryland gdzie zostałam do niedzieli.
Na szczęście te święta nie były takie złe :)
Etykiety:
Au pair,
codzienność,
DC
Lokalizacja:
Sterling, VA, Stany Zjednoczone
czwartek, 25 lutego 2016
Waszyngton po raz pierwszy i drugi i ...
Pierwszy raz udało mi się odwiedzić DC dopiero 7 listopada. Wiadomo pierwszy weekend raczej wszyscy spędzają z rodziną, a następny było Haloween więc wszyscy mieli na ten weekend plany. Ale w końcu udało mi się umówić z 3 polkami :)
Niestety akurat tego dnia oczywiście musiało padać więc zobaczyłam tylko Biały Dom i poszłyśmy do muzeum sztuki. A na koniec na koncert do Kennedy Center, oczywiście za free :)
I na koniec parę zdjęć z moich ostatnich wypadów.
Teraz już ciężko zliczyć ile razy byłam w DC :p
Niestety akurat tego dnia oczywiście musiało padać więc zobaczyłam tylko Biały Dom i poszłyśmy do muzeum sztuki. A na koniec na koncert do Kennedy Center, oczywiście za free :)
Drugi raz spotkałam się już tylko z jedną koleżanką tydzień później. Tym razem wędrowałyśmy po Georgetown, czyli dzielnicy studenckiej.
Teraz już ciężko zliczyć ile razy byłam w DC :p
Etykiety:
Au pair,
codzienność,
DC
Lokalizacja:
Sterling, VA, Stany Zjednoczone
środa, 17 lutego 2016
Halloween
Dobra, wiem było to już dawno temu, ale jakąś krótką notkę muszę na ten temat zamieścić.
Halloween było dokładnie tydzień po moim przyjeździe do rodziny. Dlatego też ciężko było mi się wybrać. Zważając na to że nie miałam tu jeszcze znajomych. Dlatego też spędziłam ten czas z moją rodzinką.
Świętowanie zaczęliśmy już od mojej pierwszej niedzieli, czyli tydzień przed. udaliśmy się wszyscy razem do centrum handlowego na zbieranie cukierków :) Dzieci miały uciechę.
Halloween było dokładnie tydzień po moim przyjeździe do rodziny. Dlatego też ciężko było mi się wybrać. Zważając na to że nie miałam tu jeszcze znajomych. Dlatego też spędziłam ten czas z moją rodzinką.
Świętowanie zaczęliśmy już od mojej pierwszej niedzieli, czyli tydzień przed. udaliśmy się wszyscy razem do centrum handlowego na zbieranie cukierków :) Dzieci miały uciechę.
Parę dni później, w czwartek każdy wycinał swoją dynie. To jednak nie jest takie łatwe jakby się wydawało. Są do tego specjalne wzory, łatwiejsze i trudniejsze. Każdy może wybrać coś odpowiedniego dla siebie. Mi wyszło coś takiego
W samo Halloween chodziłam z dziećmi po osiedlu i zbieraliśmy cukierki. To jeden z kilku dni, kiedy można spotkać sąsiadów twarzą w twarz.
Etykiety:
american lifestyle,
Au pair,
codzienność
Lokalizacja:
Sterling, VA, Stany Zjednoczone
poniedziałek, 15 lutego 2016
SSN
SSN, czyli Social Security Number to jedna z pierwszych rzeczy, które każda au pair powinna załatwić po przyjeździe do rodziny. Ja udałam się do urzędu już w poniedziałek po moim przyjeździe. Na szczęście pojechała ze mną hostka, więc miałam mniej stresu. Niestety musieliśmy wziąć z sobą dzieci i biedne się trochę wynudziły. Ale po kolei.
Możecie na spokojnie wydrukować sobie aplikację w domu z tej strony i wygląda ona tak.
Możecie na spokojnie wydrukować sobie aplikację w domu z tej strony i wygląda ona tak.
Kolejnym krokiem jest znalezienie najbliższego oddziału Social Security Office. Są zazwyczaj otwarte od 9 am do 3 pm, ale w niektóre dni może być krócej. Jak już dotrzecie na miejsce należy udać się do okienka po numerek. I nie pozostaje już nic innego jak czekanie, aż was wywołają. Ja czekałam godzinę, ale czasem może być dłużej, więc bądźcie na to gotowi.
Ale zapomnieliśmy o najważniejszym, co należy ze sobą wziąć.
Będzie to:
- aplikacja o SSN
- paszport
- DS2019
- I95
- dokumenty od agencji, w CC do wydrukowania z waszego konta
Jak już was poproszą do środka dajecie wszystkie dokumenty. Ode mnie nie chcieli I95 ani tych dokumentów z agencji. Wpiszą sobie wszystko w komputer i dostaniecie informacje, że otrzymacie swoją SSN card w ciągu tygodnia pocztą. I po sprawie :)
Powodzenia.
Etykiety:
Au pair,
codzienność,
cultural care
Lokalizacja:
Sterling, VA, Stany Zjednoczone
Subskrybuj:
Posty (Atom)